Farby Annie Sloan w moich łapkach :)
Komody przemalowane.
Komoda przed malowaniem.
Cieszę się, że dzięki mojej koleżance Edycie mogłam wypróbować farby kredowe Annie Sloan i wyrobić sobie własne zdanie na ich temat. Tak pewnie długo jeszcze wiedziałabym, że takie farby są i tyle.
Meble w sypialni, które malowałam to meble z płyt o prostym kształcie w kolorze bardzo ciemnego brązu i naturalnego drewna z dekoracyjnymi okuciami.
Plan był taki: miałam pomalować je na jednolity kolor (Old White) z przetartymi brzegami i cieniowanymi okuciami w ciemniejszym kolorze.
Ponieważ pierwszy raz malowałam takimi farbami to najpierw trochę sobie o nich poczytałam i pooglądałam filmiki by mieć jakieś pojęcie co i jak :)
Jak się malowało?
Całkiem fajnie i naprawdę nie jest to trudne, farby faktycznie całkiem dobrze kryją już za pierwszym razem ale i tak musiałam miejscami malować meble z trzy razy.
Zamiast pędzla wybrałam wałek bo powierzchnia miała być była w miarę gładka, bez widocznych śladów pędzla. Farbę troszeczkę rozrzedziłam wodą aby łatwiej się malowało, okucia i kąty malowałam takim zwykłym miękkim pędzlem.
Miałyśmy woskować mebel ale puszką była jedna i prawdę mówiąc obawiałyśmy się czy wystarczy a czas nas gonił więc zdecydowałyśmy się jednak na dobrej jakości lakier akrylowy do parkietów firmy Altax. I tu bardzo się cieszę, że tak wyszło ponieważ po polakierowaniu mebli pokazały się łaty tzn. niedomalowane miejsca a wydaje mi się, że jestem dokładna w tej robocie ;) W sumie dobrze, że był to lakier a nie wosk i mogłam je jeszcze zamalować.
Warto na to zwrócić uwagę, bo wcześniej nie było tego widać dopiero wyszły po polakierowaniu, nie wiem jak by to było przy wosku ponieważ nie miałam okazji go wypróbować.
Z małymi przedmiotami lub takimi, które mają fakturę wydaje się mi, że nie będzie z tym problemu. Może przyczyna tkwi w wałku? Nie jestem do końca pewna dlaczego i czy nie byłoby ich gdybym malowała pędzlem.
Jeszcze jedno wyschnięta ale nie zabezpieczona farba jest delikatna i łatwo ją uszkodzić np. paznokciem lub końcówką pędzla czy wałka lub przecierając papierem co jest z lekka irytujące. Pewnie jest inaczej jak maluje się meble w surowym stanie a nie gładką płytę.
Podsumowując, dla mnie tego typu farby są super do różnych przecierek i zabaw z fakturą.
Bardzo przyjemnie malowało mi się drewniane lusterko z szufladkami, łatwo i szybko zrobiłam przecierkę papierem ściernym i wilgotną szmatką bo miało lekko chropowatą fakturę. Za to nie jestem do końca przekonana czy dobrze maluje się nimi na jednolity kolor większe lub gładkie powierzchnie, kiedy używam emalii akrylowej efekt końcowy jest taki jak widać a tu farba ciemnieje i staje się jakby to powiedzieć miejscami transparentna.
Czy są wydajne?
Dwa litry farby zużyłam na: dużą ramę łóżka z oparciem, dwie spore komody z szufladami ale malowane tylko fronty szuflad, dwie szafki nocne, duża szafka pod TV malowana w całości, średniej wielkości wieszak stojący na ubrania, nieduże lusterko z szufladkami i dwie lampy.
Czy są trwałe?
Z tą opinią trzeba poczekać aż minie trochę czasu. Edyta zdecydowała się na nie, bo miała już dosyć kurzu w mieszkaniu a w tym przypadku odpada szlifowanie jak twierdzi producent więc tylko je umyłam i odtłuściłam.
Poprzednie jej meble w kuchni i łazience oraz drzwi malowałam emalią akrylową od tego czasu minęło już siedem lat i jest ok. A tu poczekamy i zobaczymy :)
Ha, to mój najdłuższy tekst na blogu jaki do tej pory napisałam uf... czas na leniuchowanie ;)
Komentarze
Prześlij komentarz